Tajemnice Światła
Jacek Salij OP
Chrzest, którego udzielał Jan w wodach Jordanu, był zapowiedzią tego chrztu, którym my zostaliśmy ochrzczeni. Chrzest Jana był bowiem chrztem pokuty. Przyjmując ten chrzest, ludzie wyznawali swoje grzechy i błagali Boga o miłosierdzie. ?Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia ? wyjaśniał Jan Chrzciciel ? lecz Ten, który idzie za mną mocniejszy jest ode mnie. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem?. Właśnie my zostaliśmy ochrzczeni Duchem Świętym i ogniem, ogniem Bożej miłości do człowieka. Ogniem, który realnie oczyścił nas z naszych grzechów; i jeszcze więcej ? uczynił nas dziećmi Bożymi, uczestnikami Bożej natury.
Chrzest, którego zażądał od Jana Pan Jezus, był zapowiedzią innego chrztu ? takiego chrztu, którym tylko On jeden miał zostać ochrzczony. ?Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie? (Łk 12,50) ? wyznał kiedyś Pan Jezus, a niewątpliwie miał na myśli ten chrzest we własnej krwi, który miał się dokonać w czasie Jego męki. Podobnie powiedział do synów Zebedeusza, którym marzyły się zaszczyty w Jego Królestwie: ?Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?? (Mk 10,38). Zatem chrztem Pana Jezusa była Jego męka, jaką On podjął dla naszego zbawienia.
Widzimy więc, że chrzest, który Pan Jezus przyjął od Jana, miał dokładnie odwrotne znaczenie niż ten chrzest, którego Jan udzielał wszystkim innym ludziom. Wszyscy inni przyjmowali od Jana chrzest pokuty i wychodzili z wód Jordanu bardziej czyści. Pan Jezus, niepokalany i najświętszy, wszedł w wody Jordanu, aby symbolicznie wziąć na siebie grzechy całego świata i żeby je zanieść na krzyż. Z wód Jordanu wyszedł Pan Jezus jako Baranek Boży, obciążony grzechami całego świata.
Właśnie od chrztu w Jordanie rozpoczął Pan Jezus swoją działalność publiczną. Przez Jego naukę i cuda, a zwłaszcza przez Jego śmierć i zmartwychwstanie, miało się dokonać nasze pojednanie z Ojcem Przedwiecznym. Jezus bowiem przyszedł do nas od swojego Ojca, którego jest Synem Jednorodzonym i umiłowanym. Toteż już nad wodami Jordanu pojawiła się postać gołębicy, widzialny znak Ducha Świętego. Wtedy była to tylko obietnica naszego pojednania z Bogiem. Po zmartwychwstaniu Chrystusa Duch Święty zstępuje na nas realnie i realnie dokonuje naszego pojednania z Bogiem.
To jest bardzo znamienne, że ?początek znaków? uczynił Jezus podczas wesela. Temat wesela pojawia się również w wielu Jego przypowieściach. Bo przyszedł On do nas jako Oblubieniec, zapraszający nas do wiekuistej miłości, pragnący przemienić nas, Kościół, w swoją Oblubienicę. Jeden warunek, żebyśmy mogli stać się Oblubienicą Chrystusa jest już wypełniony: niewątpliwie już jesteśmy przez Niego ukochani i upragnieni, zresztą bez żadnej naszej zasługi.
Jednak jeszcze dwa warunki muszą być spełnione: prawdziwą Oblubienicę cechuje postawa zawierzenia swojemu Ukochanemu oraz powinna ona swoimi czynami zapraszać Oblubieńca do okazywania jej miłości.
Otóż na weselu w Kanie postawy zawierzenia uczy nas Maryja. Jak najlepsza matka zauważyła ona, że ubogim nowożeńcom grozi kompromitacja, i zaraz szepnęła o tym swojemu Synowi. Jednak Pan Jezus nie odpowiedział jej wtedy: ?Dobrze, zaraz coś na to poradzę?. Drogi Boże nie są drogami ludzkimi i odpowiedź Pana Jezusa zdawała się nie dawać nadziei. ?Jeszcze nie nadeszła moja godzina? ? odpowiedział swojej Matce.
Maryja jest jednak Mistrzynią zawierzenia. Już podczas zwiastowania cała zawierzyła się Bogu: ?Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego?. Również teraz, kiedy odpowiedź Jezusa jakby nie pozwalała na nadzieję, ona wiedziała jedno: że Jemu trzeba i warto zawierzyć całkowicie. ?Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie? ? powiedziała do ludzi obsługujących gości weselnych.
W ślad za zwierzeniem muszą iść czyny zawierzenia ? i to jest warunek trzeci, który musi być spełniony, ażebyśmy związali się na trwałe z naszym Boskim Oblubieńcem. Jezus nakazuje sługom napełnić stągwie wodą, a potem zanieść ją staroście weselnemu. Okazało się wtedy, że woda zamieniła się w wino. ?Jasne jest ? komentuje to wydarzenie Jan Paweł II ? że nadzwyczajny skutek działania pochodzi nie od nich, ale od Tego, który im polecił działać i który sam działa swoją tajemniczą, Boską mocą?.
Królestwo Boże jest tam, gdzie Bóg jest naprawdę na pierwszym miejscu ? i w naszym sercu, i w naszych wyborach życiowych, i w naszym porządku miłowania. Kiedy zaś Bóg jest na pierwszym miejscu, wówczas wszystko jest na swoim miejscu, a w ludzkich sercach i między ludźmi pojawia się pokój, i radość, i miłość wzajemna. Jednak Królestwa Bożego nie da się wprowadzić naszymi dobrymi postanowieniami. Możemy je przyjąć tylko jako dar od naszego Zbawiciela, bo tylko On ma moc usuwać nasz grzech, największą przeszkodę dla Królestwa Bożego.
Kiedy wpatrujemy się w Ewangelie, można odnieść wrażenie, że Pan Jezus chciał rozbudzić nadzieję Królestwa zwłaszcza w ludziach ubogich, odrzuconych i pogardzanych. Aż intryguje to Jego upodobanie do zajmowania się ludźmi mało ważnymi i z marginesu. Rozpoczął On głosić Dobrą Nowinę nie w Rzymie, nawet nie w Jerozolimie, ale w północnej Galilei, w Ziemi Zabulona i Neftalego (Mt 4,12-23), czyli w najbardziej zabitej deskami prowincji, jaką da się wyobrazić.
Mogłoby się wydawać, że skoro przyszedł On ogłosić zbawienie wszystkim narodom, to powinienby zaczynać rozsądniej. Powinien raczej udać się do miejsc socjologicznie węzłowych, tam, gdzie kształtuje się opinia publiczna ? a nie gdzieś tam na zapadłą prowincję. Również na głosicieli Ewangelii mógłby wybrać ludzi bardziej do tego się nadających, a nie zwyczajnych rybaków, ludzi nieokrzesanych i nie znających technik przekonywania.
Jednak Bóg nie ma względu na osoby. Ciemny analfabeta jest dla Niego tak samo drogocenny i bezcenny, jak Arystoteles, Kopernik czy Einstein. Co więcej, Jezus głosi Dobrą Nowinę i wzywa do nawrócenia nawet największych grzeszników. On nie dzieli nas na ludzi porządnych i na ludzkie śmieci. Dla Niego każdy z nas jest skarbem, każdego z nas chce On ocalić na życie wieczne. Nawet celników i nierządnice. Orędzie o Królestwie Bożym to radosna nowina, że dla Boga znaczymy niewyobrażalnie więcej, niż na to zasługujemy.
To nie przypadek, że na Górze Przemienienia rozmawiali z Jezusem Mojżesz i Eliasz. W Starym Testamencie czytamy, że zarówno Mojżesz jak Eliasz rozmawiali z Bogiem na Górze Synaj, nazywanej też Górą Horeb. To właśnie na tej górze Mojżesz otrzymał od Boga dziesięcioro przykazań. Na tej samej górze Eliasz przeżył słynną teofanię, kiedy to po bardzo gwałtownych zjawiskach przyrody Bóg objawił mu się w cichym, łagodnym wietrzyku. Otóż na Górze Przemienienia Mojżesz i Eliasz rozmawiają z tym samym Bogiem prawdziwym i wszechmocnym, z którym spotkali się podczas swego doczesnego życia.
Ewangelista Łukasz zapisał, że rozmawiali z Nim ? z Jednorodzonym Synem Bożym, który jest jedno ze swoim Przedwiecznym Ojcem ? o Jego odejściu, jakie miało się dokonać w Jerozolimie. Dla kochającego Boga byliśmy warci nie tylko tego, żeby Syn Boży stał się Synem Człowieczym, ale również tego, żeby umarł za nas na krzyżu.
Obecność Mojżesza i Eliasza w wydarzeniu przemienienia Pańskiego podkreśla tajemnicę zbawczego zstąpienia Boga w naszą ludzką historię, tajemnicę przygotowywaną przez całe dzieje Starego Testamentu i urzeczywistnioną w Jezusie Chrystusie.
Natomiast głos Ojca Przedwiecznego wskazuje na tajemnicę jakby odwrotną, na tajemnicę naszego wstępowania do Boga. ?Oto mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!?. Słuchajcie Go, idźcie za Nim ? powiada Ojciec Przedwieczny ? On jest przewodnikiem waszego zbawienia! Słuchajcie Go, bo On jest Drogą, Prawdą i Życiem! Zawierzcie Mu samych siebie, bo On tak was ukochał, że dla was przeszedł przez mękę i krzyż! Dajcie Mu się prowadzić i doprowadzić do Przedwiecznego Ojca!
Już wcześniej, po cudzie rozmnożenia chleba, Pan Jezus obiecywał swoim wyznawcom dać Pokarm nieporównywalnie ważniejszy niż manna, jaką Bóg karmił swój lud, kiedy wyprowadzał go z niewoli do ziemi obiecanej: ?Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli… Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. (J 6,49-51). Jezus wywiązał się z tej swojej obietnicy w przeddzień swojej męki, podczas Ostatniej Wieczerzy.
Był wtedy najdosłowniej wypełniony taką miłością, która czyniła Go gotowym do oddania za nas życia, mimo że byliśmy wtedy Jego nieprzyjaciółmi. Nawet spośród najbliższych Mu uczniów jeden miał Go wydać, drugi się Go wyprzeć, a wszyscy ? od Niego uciec. Jak trudna była to miłość nawet dla Niego, dla Człowieka będącego zarazem Synem Bożym, świadczy o tym dramatyczna walka duchowa, jaką jeszcze tego samego wieczoru miał przeżyć w Ogrodzie Oliwnym.
Zarazem Jezus z całą świadomością chciał tę swoją miłość przeciwstawić siłom ciemności, które przygotowywały wtedy największy przeciwko Niemu atak. Dobrowolnie wystawił się na ten straszliwy atak: ?Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać (J 10,17n). A wszystko to miało się stać po prostu dlatego, że nas kocha. Po to przecież Jezus zgodził się pójść na krzyż, żeby nas wszystkich uzdolnić do naśladowania Jego miłości, która jest mocniejsza niż siły ciemności.
Zatem Eucharystię ustanowił Pan Jezus nie tylko po to, żeby każdy z nas ? ?ze wszystkich pokoleń, ras i języków? ? mógł mieć aż tak bezpośredni przystęp do Niego. On w tym sakramencie nie tylko daje nam się cały, ale daje się jako nas kochający ? jako Ten, który za nas życie oddał, i jako Ten, który nas niezawodnie doprowadzi do życia wiecznego, jeżeli tylko pozwolimy Mu napełniać się tą miłością, jaka jest w Nim. Zwłaszcza obdarzając nas Eucharystią, Jezus wywiązuje się z tej obietnicy, jaką zostawił nam na samym końcu swojej Modlitwy Arcykapłańskiej: ?Objawiłem im, Ojcze, Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich? (J 17,26).
Stanisław Gołąb OP
Jezus Chrystus pojawia się obok człowieka tak blisko, że ? podobnie jak w tłumie oczekującym na chrzest ? może pozostać nierozpoznany. Możemy nawet nie zauważyć, że Jezus jest dla nas Bożym darem.
Obecny wśród nas Chrystus może powtórzyć cud z Kany, na każdym etapie trwania małżeństwa. Wystarczy Go zaprosić i poprosić. Może On wodę rutyny, oziębłości, nudy przemienić w wino miłości, serdeczności, czułości i obdarować nas takim darem.
Ode mnie jednak zależy, czy ja sam hojnie obdarowującemu mnie Chrystusowi uwierzę i czy Mu zaufam. Czy przyjmę Jego dar.
Przyjąć ten dar to znaczy utkwić swój wzrok w obliczu Chrystusa. Wówczas można doświadczać miłości Ojca i cieszyć się radością Ducha Świętego.
Ten dar wprowadza w zakłopotanie, szokuje, zawstydza. Jednak z Chrystusem łatwiej jest człowiekowi dźwigać swoje własne, często poplątane, czasami aż do bólu przykre życie.
Tomasz Alexiewicz OP
Jordan jest rzeką graniczną między krainą grzechu i śmierci a Ziemią Obiecaną. Jezus Chrystus przyjmując chrzest w Jordanie, wskazuje, że to On jest tą granicą. On oddziela krainę śmierci, krainę grzechu od krainy życia. Bierze na siebie grzech całej ludzkości. Ojciec Niebieski potwierdza Jego misję ? otwierają się niebiosa i głos Ojca ogłasza Go Synem umiłowanym.
Wszyscy szukamy Ziemi Obiecanej, szukamy swojej Jerozolimy ? Jeruszalaim to znaczy Miasto Pokoju ? szukamy więc swojego pokoju. Powinniśmy pamiętać, że początek jest tam, nad Jordanem. Od tej chwili zaczęła się publiczna działalność Jezusa, który przyszedł, aby zwiastować światu pokój.
Jordan jest rzeką graniczną o podwójnym znaczeniu: oddziela wschód od zachodu, czyli krainę pustynną, krainę grzechu od Ziemi Obiecanej, ale też północ od południa; za tym miejscem, gdzie odbył się chrzest (bród Betabara), woda Jordanu przestaje żyć, przestaje być wodą pitną, bo wpływa do Morza Martwego. Gdy Pan Jezus wkroczył w wodę Jordanu, prosząc o chrzest, nie On został oczyszczony, lecz woda. Od tej chwili każda woda chrztu staje się źródłem życia dla tego, kto jest chrzczony. Jezus jest podwójną szansą dla każdego wierzącego. Pozwala wyjść od grzechu, od śmierci do życia i światła, ale pomaga też przez całe życie dokonywać wyborów i opowiadać się za dobrem. Jeżeli, nie daj Boże, przekroczy się tę granicę, jeżeli się odejdzie od Chrystusa, grozi niebezpieczeństwo, że człowiek gdzieś zginie.
Jan Chrzciciel, druga postać obecna w tej tajemnicy, to ostatni z proroków. Jego postawa może pokazywać nam istotę proroctwa. Dziś mamy ?proroków”, którzy wskazują na siebie. Prawdziwy prorok to ten, który wskazuje na Jezusa. Jan Chrzciciel mówił, iż trzeba, by on się umniejszał, a Jezus wzrastał. Taka powinna być droga każdego wierzącego ? by żyć w wolności dziecka Bożego, wolnego od ciemności grzechu i powierzać siebie Bogu tak, aż nasze sprawy zejdą na plan dalszy, a Boże sprawy będą dla nas najistotniejsze. Wtedy człowiek zostaje prorokiem. Taką postawą charakteryzuje się Jan Paweł II.
Gdy modlimy się na różańcu, rozważając tajemnicę chrztu Pana Jezusa w Jordanie, możemy skierować nasze myśli także ku tej chwili w naszym życiu, kiedy dokonało się wejście w strefę światła. To jest nasz chrzest. Tajemnica różańca może nam pomóc w odnowieniu tych łask, które otrzymaliśmy na chrzcie. W chwilach wątpliwości wiary, w ciemnościach, które mają swoje źródło w grzechu i słabości, możemy modlić się, wzywając pomocy naszego Zbawiciela. Rozważając tę tajemnicę, w pewnym sensie mamy udział w owym akcie sprzed 2000 lat. Jezus na nowo bierze na siebie nasze grzechy. Daje nam nadzieję i wskazuje na Ojca. Więcej, pokazuje, że możemy tak jak On, być posłuszni Ojcu Niebieskiemu.
Pan Jezus bierze udział w ludzkiej radości, w przyjęciu weselnym. Jest to wydarzenie dla nas wszystkich dość jasno wskazujące na obecność Chrystusa w sakramencie małżeństwa. Wkracza on w bardzo konkretne, podstawowe ludzkie sprawy. Przemienienie wody w wino na weselu ma wiele znaczeń, jest głębokim symbolem. Św. Jan tak umieścił w Ewangelii wydarzenie w Kanie Galilejskiej, by wskazać, że to jest początek znaków, a tym ostatecznym znakiem jest Triduum Paschalne: Wielki Czwartek, Piątek i Sobota. Wtedy Jezus przemienia wino w swoją Krew.
Przyniesiono stągwie do żydowskich oczyszczeń, słudzy napełnili je wodą. Woda, która oczyszcza, zostaje przemieniona przez Jezusa w wino ? symbol miłości, tej Miłości, która daje siebie aż po krzyż i zostawia nam pamiątkę swej Męki pod postaciami Chleba i Wina.
Początek znaków w Kanie Galilejskiej kryje w sobie zapowiedź zbawienia. Jest tu zatem pragnienie Chrystusa, który chce przemienić nasz grzech w stan łaski. Dla mnie to jest sakrament pokuty. Skoro powierzamy Jezusowi swoje grzechy, to On je przemienia swoją łaską, odpuszczając je nam. To jest tajemnica przemiany, która dokonuje się w intymności spotkania z Jezusem. Po ludzku to jest niemożliwe, tak samo jak nie jest po ludzku możliwe przemienić wodę w wino. Sam sobie grzechu nie odpuszczę, może to uczynić tylko Jezus.
Mówimy o radości spotkania z Jezusem, o komunii. Niestety, są miejsca na świecie, gdzie wszyscy chodzą do komunii, ale prawie nikt nie chodzi do spowiedzi. My, ludzie nie jesteśmy bezgrzeszni, tylko Matka Boża jest bezgrzeszna. W tej tajemnicy różańca Jezus Chrystus przypomina nam więc, że aby mieć udział w radości, trzeba naprzód obmyć się z grzechów. Odpuszczenie grzechów, przebaczenie jest początkiem radości. Także w sakramencie małżeństwa przebaczenie jest warunkiem jego trwałości. Jezus Chrystus uświęca miłość ludzką przez swoją przebaczającą obecność. Po ludzku wydaje się niemożliwe wytrwać w jedności małżeńskiej, świat, kultura, w której żyjemy, nie dają nam nadziei w tej kwestii. Problem rozpadających się małżeństw nie polega na tym, że małżonkowie są źli, ale na tym, iż nie wierzą, że można przebaczyć, można naprawić, i nie wiedzą, jak to zrobić. Zło jest, było i będzie, ale tragedia jest wtedy, gdy nie widzi się Jezusa przebaczającego. Tego, który czyni wszystko nowe. Tymczasem Jezus stwarza więź małżeńską, tę małą komórkę społeczną, domowy Kościół, posyłając swojego Ducha Świętego. W pierwszym dniu stworzenia Duch Boży unosił się nad wodami, na weselu w Kanie Duch Boży unosił się nad wodą, przemieniając ją w wino ? symbol miłości i radości. Jeżeli zatem zaprosimy Matkę Najświętszą do naszych rodzin i będziemy robić wszystko, cokolwiek Jej Syn nam powie, On ocali to, co dobre, i miłość nie umrze.
Zaproszono Matkę i był tam też Jezus. Jeżeli zapraszamy Matkę Najświętszą, a różaniec jest zaproszeniem Maryi do wspólnej modlitwy, to Jezus jest razem z nami. Jest Jezus i apostołowie, czyli Kościół. Modląc się więc z Matką Zbawiciela, prośmy, aby przemieniał nas swoją łaską. Prośmy o radość, która jest skutkiem odpuszczenia grzechów i wzajemnego przebaczenia. Zapraszajmy Ducha Świętego do małżeństw, szczególnie tych zagrożonych rozbiciem.
Szukamy cudów, a pierwszym, fundamentalnym cudem, bez którego następne nie mają sensu, jest obmycie nas z grzechu, przebaczenie i budowanie Kościoła.
Dzisiaj żyjemy w atmosferze sukcesu, pod presją reklamy, która wmawia nam, że można żyć długo, szczęśliwie i… bezproblemowo. W związku z tym bardzo łatwo wyciągnąć słuchaczom Ewangelii tylko ten wniosek, że tam gdzie jest Jezus, tam się dzieją cuda, rozumiane czasami jako ?hokus-pokus?. Wiele osób pragnie wyzwolić się ze swoich problemów bez osobistego wysiłku. Pan Jezus przecież uzdrawiał w tak cudowny sposób! My czekamy i nic się nie dzieje! Tymczasem Jezus Chrystus głosi nadejście Królestwa Bożego, wzywa do wiary i do nawrócenia. Ilu z nas w tym momencie jęczy, mówiąc: ?Nie, nie dam rady!”. Jezus nie rzuca słów na wiatr. Skoro mówi: ?Nawróć się?, to jednocześnie zapewnia: ?Ja ci w tym pomogę, sam tego nie uczynisz. Pamiętaj: nie jesteś sam?. Chrystus obchodził wioski i miasta Palestyny i czynami okazywał miłosierdzie Ojca. Uzdrawiał chorych, ale wymagał wiary. Przebaczał grzechy, ale mówił: ?Nie czyń tego więcej?. Tę tajemnicę miłości miłosiernej rozciągnął na cały świat i wszystkie pokolenia poprzez uzdrawiającą moc sakramentu pojednania. Taka była i jest kolejność działania Jezusowego: uzdrowienie ? poprzedzane przebaczeniem grzechów. Uzdrowienie wynikające z wiary, że to jest możliwe.
Rozważając modlitewnie tę tajemnicę różańca, skierujmy nasze spojrzenie na Tego, który otwiera źródła miłosierdzia, przebacza grzechy, głosi Dobrą Nowinę, leczy serce i ciało ? zagląda do naszych domów, przechodzi przez świat, dobrze czyniąc. On, teraz obecny w każdym konfesjonale, w każdym głoszeniu Ewangelii, w każdym namaszczeniu chorych, przenika swoim światłem naszą codzienność. Prośmy też Matkę Najświętszą o wytrwałość, abyśmy mogli zrealizować to wszystko, do czego On nas wzywa.
Jezus Chrystus razem z trzema uczniami wspina się na górę Tabor nie po to, by podziwiać widoki, choć jest co podziwiać. Ich celem jest modlitwa. Niedługo potem Jezus zabierze ze sobą tych samych uczniów, aby modlili się razem z Nim w Ogrójcu. W czasie wspólnego trwania przed Bogiem Chrystus objawia Piotrowi, Janowi i Jakubowi, jakby najbliższym sobie, wybranym spośród Dwunastu uczniom, kim jest. Na górze Tabor pokazuje się pełen chwały, w towarzystwie największych proroków Izraela ? odkrywa swoje bóstwo. Natomiast w Ogrójcu, pełen cierpienia i słabości ? odkrywa swoje człowieczeństwo. Apostołowie zachwyceni są widokiem Przemienionego Jezusa, słyszą głos Ojca, który wzywa ich, by słuchali Syna. To doświadczenie jest im potrzebne, aby byli gotowi przyjąć i przeżyć razem z Nim Ogrójec, a przede wszystkim wywyższenie na innej górze ? na Golgocie. Uczniowie zafascynowani są widokiem przemienionego Mistrza oraz Mojżesza i Eliasza. W tym momencie pojawia się pokusa: ?Postawmy tu trzy namioty”. Pan Jezus jednak nie chce utrwalić się w ich doświadczeniu jako promieniujący blaskiem. Wtedy bowiem ludzie próbują zakonserwować to doświadczenie. ?Fajno nam tu jest, zostańmy tutaj? ? skutkiem tego jest bierność. Zbawienie nie może się dokonać, Ewangelia przestaje być głoszona wtedy, gdy wydaje się nam, że tak blisko jesteśmy Pana Jezusa, jest nam dobrze z naszą pobożnością. Niestety, na tym etapie nie możemy pozostać. Umocnieni, musimy zgodzić się na trudy, czasem cierpienie i śmierć.
Jest jeszcze jeden aspekt tego wydarzenia. Chrystus objawia się w swojej chwale, ale robi to w ukryciu. Nie chce, by w ludziach pojawiła się pokusa, którą nieraz obserwował, gdy chcieli obwołać go królem. Jezus nie chce światowego rozgłosu. Nie chce zaistnieć jako guru ? to jest pułapka istniejąca we współczesnym świecie, postawa ?oświecenia?, którą przyjmują różni przywódcy religijni lub sektowi. W dzisiejszym świecie wielu ?świątobliwych?, którzy mówią o swoim oświeceniu, twierdzi, że pokaże ludziom prawdę, lecz w tym oświecaniu nie ma przebaczenia, bo nie ma krzyża. Tam jest tylko lepszość. Jezus Chrystus nie chce się wyróżnić, pokazać, że jest lepszy od innych, ale chce nam powiedzieć, że jest Bogiem. Dlatego, że Góra Tabor dominuje nad całą Galileą, Jezus może wskazać apostołom jakby na cały świat; on jest Bogiem całego świata. Nie tylko Bogiem Izraela, lecz całego świata. Uczniowie otrzymują przedsmak uniwersalności, by zrozumieć, iż Jezus Chrystus jest także dla nieobrzezanych. Dzieje się to jednakże w ukryciu, zanim nie nadejdzie dzień zmartwychwstania. Pan Jezus jest królem chwały, który objawia się w ukryciu, jakby czekając, aż dorośniemy do tego. 2000 lat trzeba było czekać, aby ujrzeć wizerunek Jezusa ukazującego swoją chwałę w obrazie ?Jezu, ufam Tobie?. Miłosierdzie Boże objawiające się w przebitym sercu, z którego wypływają strumienie przemienionej w światło krwi i wody, obmywa z grzechu, daje nowe życie.
Rozważając tę tajemnicę różańca, możemy prosić o umocnienie wtedy, gdy słabną nasze siły jako świadków Chrystusa. Kiedy nasza słabość, grzech, pycha podkopuje ufność w Jego moc, wówczas wpatrujmy się oczyma duszy w jego jaśniejące Oblicze i wyznawajmy, że Jezus jest Panem. Gdy będziemy Jemu posłuszni, przemieni nasze słabości, abyśmy razem ze św. Pawłem mogli powiedzieć, iż: ?Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia? (Flp 4,13).
?To czyńcie na moją pamiątkę? ? to są bardzo ważne słowa. Czynienie pamiątki Pana nie oznacza wspominania Jego dzieł, lecz czynienie Jego Obecności. Rzeczywistość, którą łatwo podważyć brakiem wiary. Jak to możliwe, by chleb i wino stały się Ciałem i Krwią? Wielu uczniów Jezusa gorszyło się, gdy mówił, że trzeba spożywać jego Ciało i Krew, by mieć życie wieczne. ?Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?? (J 6, 60). Ustanowienie Eucharystii zatem jest prawdziwie Tajemnicą, tajemnicą pełną światła. Jezus Chrystus nie tylko oczyszcza mnie i obmywa, ale zamieszkuje poprzez Eucharystię w moim życiu. Nie tylko przebacza mi grzechy, ale jednoczy się ze mną, utożsamia się ze mną. Ten, który zna wszystkie zakamarki serca człowieczego, wchodzi w nie, aby owe ciemności rozjaśnić. Eucharystia jest wielkim, hojnym darem Chrystusa, który karmi tłumy, samego siebie daje, abyśmy mieli siły do życia.
Powinniśmy także pamiętać o innym aspekcie. Św. Jan w swojej Ewangelii, tam gdzie inni mówią o ustanowieniu Eucharystii, mówi o obmyciu nóg. Eucharystia więc to nie tylko święta Obecność w moim sercu, dar dla mnie. Obecność Jezusa przynagla, abym ja sam stał się darem poprzez uniżenie się przed drugim człowiekiem. Jezus uniża się, myje nogi apostołom, a jest to czynność sługi, i mówi: ?Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem?(J 13, 14). Pan Jezus zapewnia, że jest nasza mocą, więc możemy służyć, nie musimy być panami. Wiele osób, na jakimkolwiek stanowisku się znajduje, przybiera postawę kogoś, kto panuje. Może to być jeden ze skutków współczesnych mód, wmawiających nam, że musimy być zawsze ?do przodu?, górować nad innymi, bo inaczej nas zadepczą. U Pana Jezusa obowiązują inne prawa ? błogosławieni są cisi. Eucharystia więc jest sakramentem, który może leczyć pychę.
Rozważając tę tajemnicę różańca, módlmy się o uzdrowienie naszych serc z pychy i egocentryzmu. Jeśli bowiem przyjmujemy sakrament miłości, jakim jest Eucharystia, prośmy nie tylko w swoich sprawach, ale uczmy się od Nauczyciela ofiarnej postawy wobec każdego, kto staje na naszej życiowej drodze. Pamiętajmy także o wdzięczności wobec kapłanów i wspieraniu ich naszą modlitwą.