Najmłodsi dominikanie o różańcu (2010)

W sobotę 21 sierpnia 2010 roku czternastu młodych mężczyzn otrzymało dominikański habit. Podczas uroczystej ceremonii, zwanej obłóczynami, zdjęli oni krawaty i marynarki, przywdziali białe habity oraz czarne kapy. Otrzymali też skórzane pasy i przypięte do nich różańce. A jakiś czas przedtem zechcieli ujawnić parę szczegółów ze swojego życia ? tych, które, jak to sami określili, mówią o ich osobistej ?przygodzie? z modlitwą różańcową. Oto niektóre z wypowiedzi:

 


 

MICHAŁ

Z modlitwą różańcową zetknąłem się już jako dziecko. Przede wszystkim dzięki babci. Do dzisiaj widzę ją siedzącą przed domem z różańcem w ręku. Od lat towarzyszy nam wszystkim swoją modlitwą. Widziałem też codziennie modlącego się na różańcu brata, który chodził już do liceum. Dla mnie modlitwa ta stała się zwyczajem po ukończeniu drugiej klasy licealnej. Zauważyłem, że różaniec jest dobrym orężem w walce z szatanem, pomagał mi się odnaleźć w lepszym życiu. Kiedy rozważałem tajemnice z życia Chrystusa, sam Pan Jezus stawał mi się bliższy. Kiedyś zachęciłem mojego niewierzącego kolegę, by pojechał ze mną na rekolekcje do jednej z górskich miejscowości. Idąc z nim w góry, wykorzystywałem ten czas na modlitwę. Odmawiałem wtedy różaniec za różańcem.

Modlitwa różańcowa kojarzy mi się też z jazdą samochodem. Ilekroć jechaliśmy z rodzicami, bratem i siostrą do babci, zawsze odmawialiśmy różaniec. Ten zwyczaj pozostał do dziś. Modliliśmy się o zdrowie dla nas wszystkich, o to, by w szkole dobrze nam poszedł jakiś sprawdzian, by znikły u rodziców problemy w pracy. W moim rodzinnym domu jest zwyczaj, że w czasie adwentu zapalamy świecę i staramy się odmówić dziesiątek różańca wspólnie. Jeśli nie udaje się codziennie, to chociaż raz na tydzień. Naszej rodzinie zawsze towarzyszyła modlitwa różańcowa. Tato jest w parafii osobą odpowiedzialną  za Stowarzyszenie Żywego Różańca. Wspólnota ta liczy 26 dwudziestoosobowych grup, a więc można powiedzieć, że jedna dziesiąta parafii modli się codziennie na różańcu.

 


 

WOJTEK

Kiedy miałem parę lat, rodzice zaczęli modlić się na różańcu wspólnie ze mną i rodzeństwem. Początkowo byłem różańcem bardzo znudzony i chociaż się buntowałem, to jednak włączałem się do tej modlitwy. W pierwszej klasie licealnej coś się zmieniło. Droga do szkoły trwała około dwudziestu minut, a że w tym czasie myślałem o różnych ważnych dla mnie sprawach, to w tym właśnie kontekście coraz częściej zaczął się pojawiać różaniec. Nie zawsze potrafię modlić się na różańcu kontemplacyjnie, ale lubię tę modlitwę i bardzo ją cenię. Sam najczęściej modlę się w drodze, powierzając sprawy świata, Kościoła i bliskich, równocześnie modląc sie za tych, których mijam.

 


 

MICHAŁ

Do modlitwy różańcowej od wczesnego dzieciństwa zapraszała mnie i brata nasza mama. Ja jednak, chodząc do podstawówki, nie przepadałem za tą formą modlitwy i szukałem innych sposobów na poznawanie Pana Boga. Także w wieku dorastania, nie ukrywam tego, modlitwa różańcowa była dla mnie trudna. Odkrycie jej głębszego sensu zajęło mi sporo czasu. Różaniec zaczął mi towarzyszyć dopiero w czasie studiów, zwłaszcza podczas jazdy komunikacją miejską. Siedząc czterdzieści minut w tramwaju czy autobusie, z samych nudów zacząłem się modlić w intencji poszczególnych osób i wówczas stopniowo coraz bardziej odkrywałem sens różańca. Z czasem modlitwa ta stawała się formą podziękowania za rodziców i inne wspaniałe osoby, które spotykałem na swojej drodze życia.

 


 

PAWEŁ

U mnie modlitwa różańcowa pojawiła się w liceum. Przyjąłem sakrament bierzmowania  i w czasie wakacji poszedłem na pielgrzymkę do Częstochowy. Od tego momentu zauważyłem u siebie pogłębianie się religijności. Doszło do tego, że przed szkołą odmawiałem całą jedną część różańca. Warunki sprzyjały, ponieważ wstawałem rano i codziennie dojeżdżałem piętnaście kilometrów do szkoły. Atmosfera w czasie jazdy była taka senna, że nikomu nie chciało się rozmawiać czy dyskutować, dlatego też mogłem sobie spokojnie odmówić różaniec. Miałem świadomość, że modlitwa różańcowa jest dla mnie dużym umocnieniem i ma bezpośredni związek z tym, czy potrafię odrzucić grzech, czy nie. Mogłem wtedy codziennie przyjmować komunię świętą. Przechodziłem bowiem obok kościoła akurat w czasie konsekracji.

We wcześniejszych latach szkoły bardzo szybko ulegałem temu, co proponowali rówieśnicy, a co niekoniecznie było moralne. Doświadczenie dnia powszedniego przekonywało mnie o tym, że różaniec daje dużo sił moralnych, a to było mi bardzo potrzebne.

 


 

MARCIN

W moim otoczeniu osobą praktykującą modlitwę różańcową była babcia.  Nie chodzi o to, żeby była specjalnie krzewicielką różańca. Babcia się na różańcu po prostu modliła. Mnie ta forma modlitwy nie pociągała, aż do pewnego czasu.

Odnoszę wrażenie, co potwierdzają też rozmowy z innymi, że do różańca nie sposób się przekonać, jeśli się nie zrozumie sercem, kim jest Maryja. Co znaczy Królowa nieba i ziemi? Królowa Aniołów? Maryja na ikonach jest przedstawiana zawsze w geście uwielbienia, a środek ikony zajmuje Jezus. Maryja odbiera hołdy, bo nosi w sobie Chrystusa. Urodziła Go i jest Oblubienicą Trójcy Świętej.

Pan Bóg od czasu do czasu ?podrzucał? mi, a to przez lekturę książki, a to jakiegoś artykułu, informacje o Maryi. Mój przyjaciel, z którym pracowaliśmy razem w radiu, na pierwszą rocznicę ślubu otrzymał od swoich teściów Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Matki Maryi wraz z tajemnicami Starego Przymierza. Mówi do mnie: Marcin, słuchaj, to jest coś niesamowitego, muszę ci to pożyczyć. Czytając, dyskutowaliśmy na ten temat. Potem były kolejne wspaniałe pozycje, po które sięgałem już sam. Znajomi, uczestniczący w wykładach biblijnych, wskazali mi stronę w internecie, gdzie umieszczone zostały konferencje o Maryi.

Spotkanie z niezwykłym, niesamowitym duchem Maryi, z Jej majestatem, rodzi w człowieku potrzebę kontemplacji. I wtedy różaniec na kolanach jest czymś naturalnym, staje się naturalną metodą obcowania z Maryją i zarazem naturalną metodą kontemplacji Stwórcy. Dokładnie tak było ze mną. Od kilku lat noszę zawsze mały drewniany różaniec w kieszeni. Odmawiam go, kiedy tylko mam czas. Jest to dla mnie sposób, by popatrzeć na tajemnice z życia Jezusa Chrystusa i na to, jaki udział w nich ma Maryja.

Ona jest pełna łaski. To znaczy, że nie może już być większej pełni. To kolejny element, który mnie ciągle dotyka, i myślę, że udział Maryi w dziele zbawienia jest czymś, co Kościół będzie wciąż odkrywał przez najbliższe wieki.

A trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że Maryja we wszystkich objawieniach ciągle na nowo przypomina: ?odmawiajcie różaniec, odmawiajcie różaniec?. W tej modlitwie jest naprawdę coś nadzwyczajnego. Może tego nie widzimy i nie rozumiemy. Może to jest rodzaj pewnego egzorcyzmu. Może to rodzaj praktyki przekazu apostolskiego: ?módlcie się nieustannie?. To znaczy, że nawet nie trzeba się skupiać nad tym, ale nasz język, nasze ciało wypowiada cały czas modlitwę. Myślę, że jest to rodzaj środka konserwującego naszego ducha w odporności na trudne obecne czasy.

 


 

MATEUSZ

W szkole podstawowej zobowiązałem się modlić na różańcu w intencji misji. Było to dla mnie ważne ? jako obowiązek i zobowiązanie. Pamiętam, że przed północą starałem się zawsze odmówić cały różaniec. Była to klasa piąta i szósta. Potem się z różańcem trochę rozstałem. A zaczął mi towarzyszyć na poważnie w chwili, kiedy doświadczyłem wielkiej bezradności wobec konkretnych zachowań bliskich mi osób. Wówczas jedyne, co byłem w stanie robić, to chwycić za różaniec i wypraszać. Wtedy bardzo ważna stała się dla mnie modlitwa różańcowa, poczucie, że modlitwą tą towarzyszę stale osobom, wobec których byłem bezradny.

Jak obserwuję, różaniec staje się bliski ludziom doświadczającym jakiejś życiowej bezsilności. Stanowi drogę i pewną nadzieję. Jest to moje osobiste doświadczenie. Z różańcem zawsze kojarzy mi się babcia, która odmawia go stale, mówiąc, że poleca nas wszystkich, poleca całą rodzinę, także z tymi dramatami, i to jest jej jedyna droga działania.

Ostatnio odkryłem różaniec jako drogę czy też szkołę, w której Maryja doprowadza do Chrystusa. W czasie tej modlitwy jestem w orbicie Jej obecności. Odsłania się przede mną Maryja, cicha, pokorna, zawsze obecna i zawsze wskazująca na Jezusa. Podczas wspólnej recytacji różańca, czasami monotonnej, uderza imię Jezus, które jest zwykle nieco mocniej akcentowane. Jezus! Jezus! Mam poczucie, że w tym mi towarzyszy czy prowadzi mnie do tego Maryja. Tak też odkrywam Maryję w Piśmie Świętym. Wiemy, że Maryja nie wygłosiła żadnej nauki o moralności, żadnego kazania, ale ona po prostu tam była. Obecność. Taki szary, monotonny,  spokojny Nazaret. Spokój różańca to taki Nazaret, do którego mnie zaprasza Maryja. Gdzie Jezus! Jezus! Jezus! rzeczywiście jest w centrum.

Różaniec stał się moją własną modlitwą na przełomie matury i studiów. Wtedy zostałem animatorem w Oazie. Ludzie przychodzili i pytali, po co w ogóle jest ten różaniec. Sam sobie musiałem zadać to pytanie i wiedziałem, że dopóki nie zacznę go praktykować, nie będę w stanie nic powiedzieć, ani nikogo zaprosić do tej modlitwy. I mówiłem o własnym doświadczeniu różańca. Cóż z teorii?

 


 

TOMASZ

Tak naprawdę zacząłem się modlić na różańcu w wieku szesnastu lat, po śmierci mojego dziadka. Potem sięgałem do niego sporadycznie. W liceum i w czasie pierwszych lat studiów prowadziłem bardzo ?luźny? żywot. Ale przeżyłem mocne nawrócenie. Wtedy Matka Boska sama do mnie z różańcem przyszła. Ciężko o swoim nawróceniu mówić. To się stało w jednej sekundzie. Dwa dni wcześniej byłem u swojego kolegi na obłóczynach. Otrzymał wtedy dominikański habit. Pan Bóg przyszedł, dotknął mnie i moje życie całkowicie się zmieniło. Stało się to tak nagle. Leżałem sobie w łóżku u mojej rodziny na wsi. I nagle skończyło się dawne życie, a zaczęło nowe. Nie wiem, co więcej tu można powiedzieć. Padłem zapłakany i wszystko się zmieniło. Tak po prostu.

Wyprowadziłem się z akademika do spokojniejszego miejsca i ze wszystkim zerwałem. Było to bardzo mocne doświadczenie Pana Boga. Pojawiła się codzienna Eucharystia i ?myślałem, że mam aureolkę nad głową?. Modlitwa różańcowa wróciła do mnie tak naturalnie. Zacząłem się po prostu modlić. Moje najmocniejsze doświadczenie związane z tą modlitwą to doświadczenie opieki Matki Bożej, takiej matczynej. Maryja to Mama.

Kiedy byłem w szpitalu, codziennie odmawiałem różaniec i mocno odczuwałem Jej obecność. Dziś staram się odmawiać go codziennie. Jest dla mnie stałą częścią dnia, tak jak posiłek. Zawsze, kiedy wieczorem jestem już u siebie, biorę do ręki różaniec. Dziewiąta godzina to godzina różańca.

 


 

MARCIN

W mojej świadomości dość mocno utkwiło świadectwo dziadków, którzy modlą się na różańcu. Do dzisiaj są dla mnie wzorem szczególnej gorliwości. W szkole podstawowej zobowiązałem się codziennie odmawiać dziesiątek różańca. Modliłem się wieczorem. Początkowo traktowałem to jako spełnienie obietnicy. Głębiej w modlitwę różańcową zacząłem wchodzić w ostatnich latach liceum. Odkryłem wtedy, że rozważania będą miały jakieś ręce i nogi, jeżeli to się będzie opierało na Piśmie Świętym.

Zacząłem regularnie czytać Biblię i to bardzo wzbogaciło, pogłębiło moją modlitwę. Coraz mocniej zaczęła się ona koncentrować na Chrystusie i Jego tajemnicach. Różaniec najbardziej lubię odmawiać na łonie natury. A tak się składało, że w drodze z akademika na uczelnię przechodziłem przez ogródki działkowe. Te piękne miejsca sprzyjały modlitwie, i wtedy właśnie zacząłem się coraz bardziej odnajdywać w różańcu. Duszpasterstwo akademickie, do którego należałem, było dla mnie środowiskiem zgłębiania Pisma Świętego. W rezultacie także moja modlitwa stawała się głębsza i bogatsza.

Świadectw wysłuchał o. Stanisław Gołąb OP