Najmłodsi dominikanie o różańcu (2008)

W sobotę 23 sierpnia 2008 roku, 16. mężczyzn otrzymało dominikański habit. Podczas uroczystej ceremonii nazywanej obłóczynami, zdjęli oni krawaty i marynarki, przywdziali białe habity oraz czarne kapy. Otrzymali też skórzane pasy i przypięte do nich różańce. Zanim do tego doszło, zechcieli oni ujawnić parę szczegółów ze swojego życia. Szczegóły te wiążą się, jak to sami określili, z ich osobistą ?przygodą? z modlitwą różańcową. Oto niektóre z ich wypowiedzi:

 


 

PRZEMYSŁAW

Moja ?przygoda? z modlitwą różańcową zaczęła się już przed pierwszą komunią świętą, kiedy to z mamą i rodzeństwem przychodziliśmy do kościoła. Tam dzieci trzymały taki duży różaniec i po kolei odmawiały Zdrowaś Maryjo. Spodobało mi się i coraz chętniej przychodziłem na tę wspólną modlitwę. W końcu różaniec stał się stałym punktem każdego dnia w październiku. Tak było przez cały okres szkoły podstawowej. Potem przyszedł czas wyrażania w różańcu wdzięczności Bogu za to, że dostałem się do ?dobrego? liceum, co było moim wielkim marzeniem.

 


 

ŁUKASZ

W nabożeństwach różańcowych uczestniczyłem od najmłodszych lat. W mojej rodzinnej miejscowości ludzie zbierali się w kaplicy i sami przez cały październik odmawiali różaniec. Zwyczajem naszego domu była codzienna obecność na różańcu. Bardzo mi się to spodobało i uczestnictwo w tej wspólnej modlitwie naprawdę polubiłem.

Kiedy zamachy terrorystyczne wprowadziły niepokój na świecie i w powietrzu wisiała możliwość rozpętania się międzynarodowego konfliktu, bardzo się tym przejąłem i postanowiłem codziennie modlić się na różańcu w intencji pokoju. Byłem wtedy w trzeciej klasie gimnazjum i naprawdę wierzyłem, że Matka Najświętsza może światu ten pokój wymodlić.

W tym samym roku bardzo poważnie zachorowała koleżanka z mojej klasy. Guz mózgu, chemia, stan śpiączki, w końcu lekarze powiedzieli, że nie ma już żadnych szans. Wtedy dość solidnie modliłem się na różańcu w jej intencji. Choroba trwała długo, a ja zawsze pamiętałem o modlitwie. Planowana była operacja w USA, jednak próba uzbierania pieniędzy się nie powiodła, ponadto chemia bardzo wyniszczała organizm Natalii, tak że rodzice byli już bardzo zdesperowani. Wreszcie postanowili, że wszystko przerwą, łącznie z chemią, niech się dzieje wola Boga. I w pewnym momencie guz przestał się powiększać, jakoś to się wszystko zatrzymało. Chociaż Natalia nadal leży w łóżku, ale jednak żyje. Podziwiam radość, jaką ma w sobie, i to, że się nigdy nie poddaje. Modlę się za nią właściwie do dzisiaj i wciąż proszę dla niej o nadzieję.

 


 

TOMASZ

Moje pierwsze dziecięce doświadczenie z różańcem było dość nieciekawe. Długie, półgodzinne nabożeństwo, ludzie klęczeli, ja zaś nie wiedziałem, o co w tym wszystkim chodzi. Modlitwy nauczyła mnie dopiero mama. Po jej wspaniałym, pełnym cierpliwości wyjaśnieniu modlitwa różańcowa zaczęła mi towarzyszyć w życiu. I to pomimo ?lenistwa szkoły podstawowej?. W szkole średniej na jednej z konferencji usłyszałem, że różaniec jest modlitwą kontemplacyjną, w czasie której rozważa się życie Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Ta informacja pogłębiła moje podejście do różańca. Zacząłem czytać fragmenty z Pisma świętego i odtąd odmawianie tajemnic różańcowych stopniowo stawało się modlitwą coraz bardziej świadomą.

 


 

KRZYSZTOF

Moja rodzina wyemigrowała z Polski, gdy miałem trzynaście lat. Przez dwadzieścia jeden lat mieszkałem w USA. A jak było u mnie z modlitwą różańcową? W czasie studiów medycznych chodziłem do wspólnoty, która modliła się za nienarodzone dzieci. Każdy, a było nas około siedemdziesiąt osób, modlił się w intencji konkretnego dziecka. Było to dla mnie szalenie zobowiązujące, bo bardzo chciałem, żeby nieznana mi w ogóle rodzina przyjęła i pokochała dziecko, za które obiecałem się modlić.

Następne doświadczenie to modlitwa w intencjach, o które prosiło grono moich przyjaciół. Powstał bowiem zwyczaj takiej wzajemnej pomocy wśród znanych mi osób. Miałem na przykład doświadczenie pewnej bezradności w rozmowach z różnymi osobami, które chciałem do moich racji przekonać. Podawałem, moim zdaniem, bardzo mocne argumenty i nic z tego nie wychodziło. Wpadłem wtedy na pomysł, by powierzać tego rodzaju sprawy Matce Boskiej. I okazało się, że właśnie Matka Boża najlepiej im to potrafi wytłumaczyć. Teraz z im poważniejszymi ludzkimi problemami się stykam, tym bardziej proszę Maryję o pomoc. Nie zdarzyło się, żeby Matka Najświętsza ?milczała?, kiedy proszę Ją o modlitwę w bardzo konkretnej intencji. Obecnie modlitwa różańcowa jest dla mnie czymś bardzo ważnym. Gdy jej nie odmówię, zaraz mi czegoś brakuje.

 


 

DARIUSZ

Różaniec otrzymałem na pierwszą komunię świętą. Potem został wrzucony do barku i tam sobie leżał. Modliłem się na nim sporadycznie, dopiero w drugiej klasie technikum wziąłem go do ręki już tak na poważnie. Zacząłem się modlić, bo poczułem wewnętrzną potrzebę, która zrodziła się wraz z pragnieniem, by w naszych domowych relacjach pojawiło się więcej ciepła. Ale gdy wziąłem do ręki różaniec, nie wiedziałem, jak się modlić. W domowej biblioteczce znalazłem jakąś książeczkę. Nauczyłem się wszystkiego na pamięć. Z początku mi nie wychodziło, często myliłem się i nie mogłem się skupić. Ale już w trzeciej klasie czułem potrzebę modlenia się na różańcu codziennie, pomimo że wymagało to znacznego wysiłku. Na początku studiów do modlitwy różańcowej zacząłem dołączać prośby o konkretne rzeczy. Prosiłem też o sprawy praktycznie nie do osiągnięcia. Żyliśmy w małym mieszkaniu, warunki były dość nieciekawe, a ja się modliłem, byśmy mogli to mieszkanie zmienić. I po jakimś czasie problem został w bardzo prosty sposób rozwiązany. Wówczas uświadomiłem sobie, że nasza wspólna radość z nowego mieszkania była owocem modlitwy.

Moje relacje z siostrą i tatą układały się różnie. Był między nami pewien chłód. Niby się kochaliśmy, a czegoś istotnego brakowało. Z czasem poczułem, że ja się poprzez modlitwę zmieniam, że jest we mnie więcej spokoju, że jestem bardziej otwarty. Dzięki modlitwie relacje z bliskimi zaczęły stopniowo stawać się coraz cieplejsze. Dzisiaj są już zupełnie dobre, a dawniejszy chłód całkowicie znikł. Kiedy pod koniec studiów zaproponowałem wspólną modlitwę różańcową w rodzinie, propozycja została przyjęta życzliwie. Dzisiaj wiem, że codziennie o dwudziestej pierwszej moja mama, która jest obecnie za granicą, i tata wraz z siostrą w domu modlą się, rozważając kolejną tajemnicę różańca.

 


 

MARCIN

Modlitwę różańcową odkryłem właściwie w drodze. Jest to dla mnie ?modlitwa drogi?. Gdy miałem przejść na przykład cztery kilometry na stację PKP, brałem do ręki różaniec i idąc się modliłem. Czasami przez kilka miesięcy codziennie pokonywałem ten odcinek drogi. Dojeżdżałem do pracy w jednym z marketów, a potem na studia. Utkwiło mi w pamięci świadectwo Matki Teresy z Kalkuty. Otóż ona mierzyła drogę nie na kilometry, tylko na odmówione różańce. Kiedy gdzieś jechała czy szła, zaraz zaczynała odmawiać różaniec i ta modlitwa ją cały czas niosła. Skoro jej się tak wszystko w życiu poukładało, pomyślałem, to i ja mogę spróbować. Było to odkrycie przeze mnie modlitwy różańcowej. Najbardziej lubiłem rozważać w drodze tajemnicę Nawiedzenia św. Elżbiety. Można było w pewnym momencie uchwycić Maryję za rękę i iść przez chwilę razem. Było mi wtedy naprawdę łatwiej, a wszystko wokół stawało się piękne.

 


 

MICHAŁ

Różaniec jest dla mnie modlitwą bardzo elastyczną, która dostosowuje się do moich potrzeb. Mogę ją odmawiać w każdej sytuacji. I osobiście przekonałem się o jej skuteczności. Nabrałem zwyczaju, by decyzje, które trzeba podjąć w kontekście najprzeróżniejszych możliwości i propozycji, podejmować w towarzystwie modlitwy różańcowej. I im poważniejsze są to sprawy czy problemy, tym więcej czasu tej modlitwie poświęcam.