Młodzi dominikanie o różańcu

W dniu 18 sierpnia 2012 roku czternastu młodych mężczyzn przyjęło w warszawskim klasztorze na Służewie dominikański habit. Otrzymali też czarne kapy, skórzane pasy i przypięte do nich różańce. Wszyscy dominikanie na całym świecie, począwszy od Generała Zakonu, a skończywszy na nowicjuszach, noszą taki sam habit. Kilku z tych młodych ludzi zechciało podzielić się doświadczeniem, mówiącym – jak to sami określili – o ich osobistej „przygodzie” z modlitwą różańcową. Oto te wypowiedzi.

 


 

PIOTR

Modlitwa różańcowa odegrała bardzo ważną rolę w moim nawróceniu. Po kilku latach intensywnego życia religijnego przeżyłem okres odejścia od wiary. W tamtym czasie interesowałem się i wszedłem w kontakt z ezoteryką, medytacją buddyjską, wschodnimi technikami „wyciszenia”, telekinezą – a więc zagrożeniami duchowymi, grzechami przeciw pierwszemu przykazaniu. Jednak wówczas nie widziałem w nich zła, myśląc, że nie szkodzą one mojej relacji z Panem, przeciwnie, poszerzają mój horyzont duchowy. O tym, jak bardzo się myliłem, przekonałem się podczas rekolekcji prowadzonych przez o. Jamesa Manjackala, Hindusa, na które została zaproszona schola, w której śpiewałem. Choć miałem intelektualną świadomość, że to, co się na nich dzieje – uzdrowienia, moc modlitwy, głoszone Słowo – jest prawdziwe, w sercu czułem barierę, która nie pozwalała mi się modlić, uwierzyć sercem. W czasie trwania tych rekolekcji ujawniało się też dużo opętań, czym byłem przerażony. Nie rozumiałem niepokoju, który wtedy czułem, był dziwny, obcy. Po powrocie do domu miałem kłopoty ze snem, śniły mi się jakieś potworne sceny. Intuicyjnie wziąłem do ręki różaniec i zacząłem się modlić – wtedy przyszedł spokój.

Okres odejścia pozostawił jednak we mnie głębokie rany. W procesie nawrócenia złe emocje i lęki powracały, stanowiąc przeszkodę w otwarciu się na Pana Boga, w zaufaniu Mu, pozwoleniu się dotknąć. Zdarzało się, że budziłem się w nocy z wyraźnym niepokojem, czułem agresję skierowaną w moją stronę, miałem sugestywne, złe sny. Ratunku szukałem wtedy w różańcu – modliłem się do Maryi, zasypiałem z różańcem w ręku, pod poduszką. Pomagało. Zacząłem wtedy każdego dnia chodzić na Mszę świętą, przyjmować Eucharystię, często się spowiadać. Starałem się też codziennie modlić różańcem, wszędzie go ze sobą nosić. Kiedy pewnego dnia podczas odmawiania różańca szczególnie ciężko było mi się modlić, przyszła mi do głowy myśl, że Matce Najświętszej mogę zaufać, że Ona jest tak dobra i tak kochająca, iż mogę się przed Nią otworzyć, powierzyć nawet ze swoimi ranami. To Ona prowadziła i prowadzi mnie do Jezusa i, jak wierzę, nieustannie chroni mnie przed złem.

Innym doświadczeniem mocy Maryi, jakim mogę się podzielić, jest modlitwa nad osobą opętaną z kapłanem egzorcystą. Widać było, że modlitwa Zdrowaś Mario bardzo mocno działała na tego człowieka, reagował na nią gwałtownie. Niestety, ostatecznie nie zgodził się na przeprowadzenie egzorcyzmu, ale widać było, że modlitwa do Najświętszej Matki ma potężną moc.

 


 

ADAM

Moje nawrócenie rozpoczęło się od Maryi. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa, że gdy pojawiały się jakieś problemy i różne potrzeby, często zwracałem się do Matki Bożej.

Bardzo dobrze utkwiły mi w pamięci lekcje historii z czasów szkoły podstawowej. Z tego przedmiotu miałem słabe oceny, przeważnie same dostateczne. Owszem, uczyłem się, ale też w drodze do szkoły, idąc na sprawdzian, zazwyczaj odmawiałem jedną część różańca. Doszło do tego, że skończyłem historię z oceną bardzo dobrą i do tego jeszcze bardzo polubiłem ten przedmiot. Miałem wtedy i mam do dzisiaj wewnętrzne przekonanie, że Maryja okazała mi tutaj swoją pomoc. Matka Boża zawsze była dla mnie ważną osobą. Między innymi z tego też powodu wybrałem Dominikanów. Różaniec kojarzy mi się właśnie z tym zakonem. Miałem babcię, która zmarła w wieku dziewięćdziesięciu lat. Ona postanowiła sobie, że będzie się za mnie modliła, by wyprosić mi u Pana Boga powołanie. Pewnego razu napisałem do babci list, w którym mówiłem, żeby nie modliła się w tej intencji, bo mój wybór będzie inny, myślałem wtedy o małżeństwie. Babcia przyjęła to do wiadomości, ale nadal wytrwale się modliła. Codziennie odmawiała za mnie jedną część różańca. Bardzo mi zaimponowała jej wytrwałość i prosta wiara. Za swego ziemskiego życia obiecała mi, że w wieczności również będzie się za mnie modlić.

Kiedy pojawiły się problemy z moim zdrowiem – jeszcze w czasie podstawówki – rodzice zaprowadzili mnie do bioenergoterapeuty. Oczywiście nie znałem wtedy tego środowiska okultystycznego. Zapamiętałem tylko, że ,,użyłem” swojego sposobu. Pomyślałem, że wszystko będzie jeszcze bardziej skuteczne, kiedy w trakcie seansu będę odmawiał różaniec. Zatem w tajemnicy przed wszystkimi odmawiałem w duchu modlitwę różańcową, usilnie przyzywając Matkę Bożą. Co się potem okazało? Ów ,,uzdrowiciel” strasznie się nade mną namęczył i zupełnie nie mógł mi ,,pomóc”.

Od początku lubiłem się modlić do Matki Bożej. Modliłem się też do Pana Jezusa, ale najłatwiej było mi zawsze zacząć od rozmowy z Maryją. Od wielu już lat sytuacja się ,,odwróciła”. Maryja dyskretnie doprowadziła do tego, że Jezus jest teraz w centrum mojego życia, a Ona delikatnie usunęła się w cień. Myślę, że przyjaźń z Matką Najświętszą jest dla mnie ogromnym darem. To również fascynująca przygoda. Do dzisiaj jestem bardzo mocno związany z Maryją i wierzę, że tak będzie nadal, gdyż Ona w moim przekonaniu jest najpewniejszą drogą prowadzącą do Boga.

Bywają lepsze i gorsze chwile w mojej modlitwie różańcowej, ale rzeczywiście jest w niej niesamowita siła. Poza tym jest ona na wskroś biblijna. Studia teologiczne bardzo mi pomagały w rozważaniach tajemnic różańcowych. Wiele razy byłem w Ziemi Świętej, stąd też gdy rozważam owe tajemnice, mogę się z łatwością odnaleźć w biblijnych scenach.

 


 

KAMIL

Jestem po studiach. Specjalizacja: informatyka i ekonometria.

Różaniec wyniosłem z domu. Mój tato bardzo dbał o tę modlitwę. Jednak decydującą fazą w moim życiu okazały się studia. Wtedy człowiek jest wolny i sam decyduje, co wybiera. Ja skupiłem się na różańcu. Niezależnie od tego, w jakim byłem stanie – nawet w stanie upojenia alkoholowego, czy na wpół śpiący – starałem się, jeśli nie zrobiłem tego wcześniej, różaniec odmówić. Bardzo tego pilnowałem. Planowałem tak cały dzień, by znaleźć ten czas, a czasami było naprawdę ciężko. Zdarzało mi się zasypiać, ale mimo wszystko trwałem. Mam teraz takie wrażenie, że to się rozwinęło. Czuję opiekę Matki Bożej i to, że doprowadziła mnie Ona do Jezusa. Gdy patrzę wstecz na swoje życie, mam przeświadczenie, że Matka Boska się mną opiekowała i kierowała moim życiem.

 


 

TOBIASZ

Odwiedzając swoje obie babcie, zastawałem je najczęściej przy różańcu. Bez względu na to, o jakiej porze człowiek by się nie pojawił u nich w domu, to babcia albo się na różańcu modliła, albo też miała go przy sobie. To było dla mnie takie mocne. Gdzieś z tego zrodziło się moje zainteresowanie modlitwą różańcową. W naszej parafii istnieje wspólnota żywego różańca i pół godziny przed każdą Mszą świętą w dni powszednie osoby te odmawiają różaniec. Ich wytrwałość w modlitwie różańcowej była dla mnie pewnego rodzaju podpowiedzią, że w tym sposobie kontaktowania się z Panem Bogiem coś musi być. Podtekstem owej wytrwałości w modlitwie była ich wielka wdzięczność. Świadectwa bowiem ludzi należących do Wspólnoty Żywego Różańca mówią, że kiedy w 1997 roku była u nas powódź, Matka Boża ich uratowała. Z czasem coraz lepiej poznawałem te osoby i jestem pod urokiem ich podejścia do życia i do Pana Boga. Chodziłem też z pielgrzymką pieszą do Częstochowy, a od nas trwa ona dwa tygodnie. Wtedy zacząłem zauważać, że to, co przypisywałem tylko starszym osobom w parafii, nie jest zarezerwowane jedynie dla nich, ale że i młodzi ludzie potrafią się modlić różańcem. Dostrzegłem, że ich więź z Maryją jest bardzo mocna, byłem pod wrażeniem tego. Gdy pierwszy raz dotarłem do Częstochowy, doświadczyłem tam, a było to niesamowite, prawdziwie matczynej bliskości. Czułem, jakby tam była moja mama, do której mogłem się po dwóch tygodniach przytulić czy też ją ucałować. To poczucie obecności jakby mojej mamy było bardzo mocne.

Obecnie zauważam na przykład, że to Maryja prowadzi mnie do konfesjonału. Zdarzało się czasami, że przypadkowo pojawiwszy się w kościele, gdy świadomość mojej grzeszności się nasilała, szedłem do konfesjonału. A potem okazywało się, że był to dzień związany z Matką Bożą. Wiem, że to nie przypadek, ale że za tym stała Maryja, która podpowiadała mi, bym zbliżył się do Jej Miłosiernego Syna.

 


 

ALEKSANDER

Bardzo silnie wszedłem w grzech. A w 2005 roku przeżyłem mocne nawrócenie. Pan Bóg przyszedł nagle i z wielką mocą. Uwolnił mnie od wielu zniewoleń, właściwie w sposób cudowny, z dnia na dzień. Wtedy też udzielił mi daru modlitwy, takiej spontanicznej. Nagle odkryłem, że Bóg jest mi bardzo bliski i mogę z Nim rozmawiać jak przyjaciel z przyjacielem. Wtedy też przeżyłem pierwsze zetknięcie z Matką Bożą. Moje nawrócenie to okres trzech dni, w których Pan Bóg udzielił mi żalu za grzechy i postawił przede mną całe moje dotychczasowe życie. Pokazał mi jego wartość i to, jak On za mną tęsknił i jak ja się opierałem Jego miłości. Było to coś więcej niż tylko wewnętrzne doświadczenie, było to fizyczne doświadczenie Boga. Trudno to wyrazić w słowach. Znalazłem się jakby w Bożej obecności, a na moje życie zostało rzucone światło w taki sposób, że zobaczyłem cały swój grzech, w którym przez wiele lat żyłem. Było to doświadczenie bardzo bolesne, bo zrozumiałem, jak ciężki jest mój stan. Równocześnie odczuwałem wielką Bożą miłość, a odczucie to było bardzo silne. Mogę powiedzieć, że nawet fizyczne. Trwało to mniej więcej trzy dni. Później postanowiłem pójść do spowiedzi. Tak jak potrafiłem, opowiedziałem całe swoje życie. Była to moja pierwsza spowiedź od ośmiu czy dziewięciu lat. Wtedy o Panu Bogu tak naprawdę niewiele wiedziałem. Jako pokutę po tej spowiedzi otrzymałem odmówienie jednej tajemnicy różańca. To było też niesamowite, że Pan Bóg za całe moje dotychczasowe życie prosi mnie teraz o odmówienie jednej tajemnicy różańca. Coś nieporównywalnego, nieproporcjonalnego, takie doświadczenie Bożego Miłosierdzia.

Wtedy nie wiedziałem jeszcze, jak się odmawia różaniec. Dlatego też poprosiłem księdza, u którego się spowiadałem, by mnie nauczył odmawiania różańca. Byłem wtedy na czwartym roku prawa. Od ośmiu lat w ogóle nie praktykowałem, nie miałem żadnej relacji z Panem Bogiem i mówiąc szczerze, naprawdę o Nim zapomniałem. Zapomniałem nawet podstaw. Ksiądz dał mi wtedy książeczkę, jaką się daje dzieciom do pierwszej komunii, i pokazał mi, jak się odmawia różaniec. Odmówiłem wówczas jedną część różańca i tak się zaczęła moja przygoda z Matką Bożą.

To doświadczenie nawrócenia było tak silne, że postanowiłem rozpocząć studia teologiczne. W okresie studiów wzrastała moja wiara, wzrastała też i miłość do Matki Bożej. Doświadczałem bowiem tego, że Ona mnie naprawdę prowadzi. Szczerze – kiedy tak patrzę na okres kilku ostatnich lat, ewidentnie widzę, że Matka Boża prowadzi mnie za rękę. Nie chodzi o jakieś konkretne wydarzenia, ale o codzienność, w której wzrasta cały czas moja miłość do Chrystusa, moja miłość do Niej, pogłębia się też poznanie Boga – i w sumie nie wiadomo, kiedy się to rodzi. Jest tak jak w przypowieści: czy człowiek śpi, czy też czuwa, ziarno samo rośnie. Mam głębokie przekonanie, że to Maryja sprawia we mnie wzrost miłości do Pana Boga i do Niej, że moje serce coraz bardziej Ją kocha i coraz bardziej pragnie Jej służyć. I widać z roku na rok, jak to we mnie rośnie. Staram się też innych ludzi do Matki Bożej prowadzić. Widzę owoce działania Matki Bożej w innych ludziach. Odkąd bardziej się z Nią związałem, zdarza się bardzo często podczas lektury Pisma świętego, że przychodzi światło zrozumienia tego słowa i to w bardzo nieoczekiwany sposób. Pan Bóg zaczyna mi pokazywać, gdzie w Starym Testamencie, na przykład w Psalmach, są obecne figury Maryjne, gdzie Matka Boża jest obecna w sformułowaniach, które nie odnoszą się do Niej wprost. Dzięki temu Biblia stała się dla mnie jeszcze bardziej żywa – połączenie tajemnic i tego, że w Starym Testamencie jest ukryty Nowy Testament, wzbogaca moje przeżycia i doświadczenia.

Studiowałem najpierw prawo i informatykę równolegle. Moje nawrócenie było tak silne, że potrafiłem zrezygnować z tych kierunków i poszedłem na teologię. Potem jednak wróciłem na studia prawnicze i ukończyłem je, studiując jednocześnie teologię.

 


 

Świadectw wysłuchał i opracował o. Stanisław Gołąb OP

Inne wypowiedzi (rok 2011, oraz rok 2008, 2010)